poniedziałek, 16 listopada 2015

Prolog

  Był to piękny poranek. Słońce zaczęło wychylać się zza horyzontu a delikatny wiatr ruszał gałęziami drzewa na którym, o dziwo, ktoś siedział. Caroline Smith - niska, niebieskooka dziewczynka o włosach w kolorze ciemnego blondu - rozmyślała o tym co się ostatnio wydarzyło. Wszystko zaczęło się trzy tygodnie temu podczas jej jedenastych urodzin. Jak zwykle jej rodzice na ten dzień przygotowali coś wyjątkowego, a w tym roku wypadło na jednodniową wycieczkę nad jezioro. Dziewczyna westchnęła. Dalej mogła poczuć ten cudowny zapach wody mieszający się z kwiatami i watą cukrową. Zabawa była niesamowita, inaczej nie mogła tego określić. Ale teraz jej głowę zajmowała inna myśl. Po powrocie do domu zastała w swoim pokoju niecodzienny widok. Wielkie okno wychodzące na las było otwarte na oścież, a na biurku stojącym pod nim leżał ptak. Był to ogromny, brązowy puchacz który drepcząc z nóżki na nóżkę spoglądał na nią swoimi oczami. Gdy otrząsnęła się z szoku zobaczyła, że do nóżki sowy przyczepiony jest list. List z którego dowiedziała się, że jest czarodziejką. Kolejny, tym razem mocniejszy, podmuch wiatru sprawił że przestała myśleć o owym dniu. Jej myśli zaczęły krążyć wokół wielkiego, starego zamczyska, w którym niedługo miała zamieszkać na całe dziesięć miesięcy. Cieszyła się, że w końcu otrzyma odpowiedzi na męczące ją pytania. Zawsze była inna niż pozostałe dzieci i często była poniżana z powodu swej odmienności. Chwilami miała tego po dziurki w nosie. Cieszyła się również dlatego, że wkrótce będą ją otaczali inni czarodzieje. Jednak nie patrzyła na to wszystko tylko z pozytywnej perspektywy. Bała się, że i tam jej nie zaakceptują i zostanie odmieńcem na zawsze. Bała się też, że uczniowie nie przyjmą z otwartymi ramionami dziewczynki, której rodzice są mugolami. Te myśli napawały ją lękiem i nie dawały spokoju
   Kilka tygodni przed wyjazdem wybrała się na ulicę Pokątną. Na niej kupiła wszystkie potrzebne przedmioty i poobserwowała zachowanie czarodziei. Szczerze mówiąc nie różnili się wiele od mugoli. Gdyby nie wiedziała na jakiej ulicy się znajduje byłaby prawie pewna, że otaczają ją osoby całkowicie niemagiczne. Po przybyciu do domu zrzuciła wszystkie książki na podłogę i wypakowała nowo kupione skarby. Książki uczące różnych magicznych przedmiotów zajęły miejsce starych, porysowanych, mugolskich podręczników. Kociołek i kilka drobiazgów położyła obok łóżka. Po tym czym prędzej ściągnęła z półki okrągłe akwarium ze sztuczną, złotą rybką i położyła na jej miejscu klatkę z nowym pupilkiem. Zza prętów patrzyła na nią ciekawskim wzrokiem mała, biała sówka płomykówka. Caroline uśmiechnęła się patrząc w oczy małego zwierzątka, które zostało specjalnie wytresowane by służyć swemu właścicielowi. Ona nie chciała by ptak był z nią tylko ze względu na obowiązek, dlatego otworzyła klatkę i pozwoliła sówce usiąść na swoim ramieniu. Wyjęła małe opakowanie i wyciągnęła z niego przekąskę, którą kupiła w sklepie z magicznymi stworzeniami. Zwierzę spojrzało na jedzenie niepewnie po czym jednym ruchem wyciągnęło z ręki swojej właścicielki smakołyk i wróciło do klatki. Dziewczyna uśmiechnęła się i padła na łóżko. Po pięciu minutach zasnęła.
   
   Tymczasem Alexandra, jedenastoletnia dziewczynka o prostych blond włosach, piwnych oczach, dość zgrabnym nosie, rumianych policzkach oraz smukłej sylwetce od dawna wiedziała o Hogwarcie. Miała w końcu czystokrwistych rodziców. Na początku nie była jednak pewna czy dostanie list. Bała się że jest charłakiem. Oczywiście nie miała nic przeciwko nim ale nie móc czarować... to musiało być okropne! Współczuła takim osobom oraz mugolom ale jednocześnie je podziwiała. Odetchnęła z ulgą gdy jednak okazało się, że nie jest charłakiem. Niedługo przed rozpoczęciem roku dostała dość dużą żółtawą kopertę z wielką pieczęcią, na której widniało godło Hogwartu. Dziewczynka ucieszyła się z tego powodu dlatego od razu pokazała list rodzicom. Następnego dnia po śniadaniu składającym się z różnych smacznych potraw przyrządzonych przez skrzaty wraz z mamą przeszły przez kominek na Pokątną. Biedne stworzenia z tych skrzatów! Czasami gdy rodzice jeszcze spali pomagała skrzatom przy śniadaniu.
   Gdy już wszystko było kupione mama z Alexandrą wróciły  do domu. Alexa od razu poszła do pokoju ze swoją nową brązową płomykówką oraz nabytymi przedmiotami. Książki ustawiła w swojej małej biblioteczce , a zwierzątko koło okna. Wypuściła sówkę aby polatała sobie po pokoju, lecz ona tylko usiadła na jej ramieniu i domagała się pieszczot. Dziewczyna uśmiechnęła się i pogłaskała delikatnie sówkę po łebku. Alexandra ziewnęła, odłożyła zwierzątko do klatki, poszła się wykąpać a następnie zasnęła wtulając się w poduszkę. 

   Następnego dnia Caroline obudziła się we wspaniałym humorze. Szybko wstała i zbiegła do kuchni, w której jej mama szykowała tosty. Śniadanie minęło jak zawsze wesoło, jednak dziewczynka zauważyła, że coś trapi jej rodziców. Po skończonym posiłku jej rodzicielka, niska chuda kobieta o bladej skórze i  plątaninie blond włosów, zaczęła sprzątać, a Caroline poszła do łazienki, żeby się przygotować. Przy drzwiach czekał jej ojciec. Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna z krótkimi brązowymi włosami i lekkimi zmarszczkami na twarzy, które spowodowane były częstymi napadami śmiechu wyglądał dość pogodnie. Jedynie jego zielone oczy pokazały Caroline, że coś dręczy jej tatę. Zwykle wesołe, dzisiaj były pozbawione swoich charakterystycznych iskierek.
  - Co się stało tatusiu? - spytała zmartwiona jedenastolatka.
  - Nic kochanie po prostu się martwię. - powiedział mężczyzna lekko czochrając włosy córki. - Gdzie stoi twój kufer? 
  - Jest w moim pokoju. Pomożesz mi go znieść? - zapytała.
Mężczyzna kiwnął głową i zaczął wspinać się po schodach. Wchodząc do pokoju córki, od razu spojrzał w stronę pupila swojej pociechy. Nigdy nie był przekonany do tego stworzenia, jednak od razu zmienił zdanie, gdy mała radosna dziewczynka wbiegła do pokoju i stając na palcach ściągnęła klatkę. Sowa wesoło zahuczała i po chwili słychać było śmiech Caroline. Na jego ustach pojawił się uśmiech. Szybko chwycił kufer, zaniósł na dół i zawołał obydwie swoje kobiety.  Z kuchni wyszła starsza z nich , a po chwili po schodach zbiegła mniejsza , trzymająca klatkę z sową w ręku. 
  - Jedziemy - ogłosiła królowa domu.

   W domu Alexandry trwały przygotowania do wyjazdu dziewczynki. Mama Alexandry, Jannet dostojna kobieta o brązowych lekko falowanych włosach, różowych policzkach, pełnych czerwonych ustach, opalonej cerze i piegowatej twarzy oraz tata Henryk mężczyzna o jasnych blond włosach, dość jasnej karnacji, uśmiechniętych ustach i piwnych oczach zasiedli do stołu. Na talerzu dziewczynki były tosty oraz jajecznica. Alexandra nie wiedziała co jedzą jej rodzice , gdyż nauczono ją by nie patrzeć innym w talerz.  Gdy dziewczynka była już syta zaczęła ubierać się w płaszcz.  Rodzice również założyli na siebie płaszcze.  Alexandra wbiegła na górę ciągnąc za rękę ojca. 
  - Tatusiu zniesiesz mi kufer? - zapytała dziewczynka uśmiechając się słodko.
  - Oczywiście skarbie - odrzekł tata i przytulił Alexandrę, a ona odwzajemniła jego uścisk i pobiegła po klatkę swojej malutkiej podopiecznej. 
  - To chodźmy kochani! - krzyknęła Jannet, a reszta rodziny zbiegła po schodach po czym wsiedli do samochodu.

                       
  - I pamiętaj, nie chodź z nieznajomymi, nie pyskuj nauczycielom, nie wkurzaj innych uczniów... - wyliczała rodzicielka Caroline.
  - Tak , wiem! - powiedziała dziewczynka z uśmiechem. - Będę tęskniła.
Jej ręce szybko wyskoczyły do przodu i objęły rodziców.
  - I na prawdę musisz wejść na peron 9 i 3/4? - zapytał się jej tata - Musisz wbiegnąć na tę ścianę?
  - Chyba tak - powiedziała niepewnie i zaczęła iść w stronę barierki. - Idziecie?
  - My tu zostaniemy - stwierdziła mama. - Nie wiem, czy mugole mogą wchodzić na ten peron.
  - Nie pójdziecie ze mną? - spytała lekko wystraszona Caroline.
  - Poradzisz sobie - po tych słowach ojciec pocałował swoją córkę w czoło. - Często pisz.
Dziewczynka kiwnęła głową, wzięła swoje rzeczy i pobiegła w stronę ściany. Ku jej zdziwieniu nie poczuła uderzenia i nie upadła. Przeniknęła przez betonową ścianę i pojawiła się na peronie oznaczonym cyfrą 9 i 3/4. Odebrało jej mowę, gdy zobaczyła wielką czerwoną lokomotywę. Patrzyła na nią przez dość długi czas, aż w końcu wróciła na ziemię. Chwyciła kufer i poszła szukać wolnego miejsca. Po kilku minutach znalazła pusty przedział. Położyła kufer, klatkę i wypuściła sowę, która usiadła na jej ramieniu. Dziewczyna nie mogła uwierzyć, że przez nie całe dwa dni przekonała do siebie to zwierzę, które oficjalnie nosiło teraz imię Luna. Usiadła i wyciągnęła książkę "Transmutacja dla początkujących". Z okładki spoglądał na nią starszy mężczyzna trzymający w jednej ręce różdżkę, a w drugiej przedmiot, który co kilka minut zmieniał się w coś innego. Dziewczyna pamiętała jak wielkie było jej zdumienie, gdy filiżanka pierwszy raz zmienia się w widelec. Przeczytała większość podręczników, jednak ten najbardziej przypadł jej do gustu nie tylko ze względu na ciekawą okładkę. Szczególnie spodobała się jej umiejętność zmieniania człowieka w zwierzę. Była pod wielkim wrażeniem, o ilu rzeczach nie wiedziała przez jedenaście lat swojego życia. Już miała brać się za czytanie, gdy nagle drzwi przedziału się odsunęły i stanęła w nich blond włosa dziewczynka.
  - Mogę się dosiąść? - spytała się Alexandra.
  - Jasne... - odparła Caroline i wskazała głową na siedzenie obok. 
  - Jak się nazywasz? Ja jestem Alexandra Swan. Też jesteś na pierwszym roku? - spytała uśmiechając się blondwłosa.
  - Ja jestem Caroline Smith. Tak też jestem na pierwszym roku. Miło mi - odparła Caroline. 
Reszta podróży minęła im na rozmowach i jedzeniu smakołyków. Alexa opowiedziała nowo poznanej koleżance wszystko o szkole, a ona w zamian wytłumaczyła jej mechanizmy niektórych mugolskich rzeczy. Tak właśnie zrodziła się przyjaźń.


   Pociąg wjechał na stację. Z wagonów zaczęły wylewać się tłumy uczniów i już po chwili rozległy się głosy nawołujące siostry, braci, i przyjaciół. Caroline nie wiedziała, co zrobić, jednak Alexandra pociągnęła lekko jej rękaw wskazując palcem na olbrzymiego mężczyznę z długą, krzaczastą brodą i przypominającymi koraliki oczami.
  - Pierwszoroczni do mnie! - wołał gajowy wymachując rękami w powietrzu. Szerze mówiąc, dziewczyny nie wiedziały po co on to robi - przecież był on najbardziej widoczną osobą w tłumie. Gdy wszystkie osoby z pierwszego roku zabrały się przy pół olbrzymie,  ten kazał iść za sobą.
   Drogę do zamku uczniowie musieli pokonać w łódkach. Alexa i Caroline płynęły razem z dwoma rudowłosymi chłopcami, którzy wyglądali na porządnie wystraszonych. Po dotarciu do zamku powitała ich średniego wzrostu kobieta o surowym spojrzeniu.
  - Witajcie w Hogwarcie. Przed rozpoczęciem uczty czeka was ceremonia przydziału, na której każdy z was dowie się, do jakiego domu będzie należeć. Są cztery domy: Gryffindor, Hufflepuff, Ravenclaw i Slytherin. Każdy z nich ma swoje wymagania dzięki których stwierdzimy, kto pasuje do którego. Nie bójcie się. Ja po kolei wczytam listę, a wy będziecie wychodzić na środek - powiedziała spokojnym głosem.
  -Ale ślicznie! Myślałam, że będzie raczej szaro... A ty? - szepnęła Alexa do Caroline. 
  -Ja myślałam o czymś bardziej ponurym, takim jak sępy, czaszki - powiedziała Caroline z uśmiechem. 
Nagle zza drzwi usłyszeli głos zapraszający ich do środka. 
Kobieta otworzyła drzwi i pewnym krokiem ruszyła w głąb sali. Wszystkie dzieci rozglądały się z zachwytem. Cztery stoły, przy których siedzieli uczniowie i jeden stół przeznaczony dla nauczycieli. Wiele ciekawych spojrzeń skierowanych było w stronę nowych uczniów, jednak oni nie zwrócili na to uwagi gdyż patrzyli z otwartymi buziami w sufit.Wyglądał jakby było obsypany gwiazdami. Alexandra była pewna, że to jakiś czar spowodował, że wszystko wyglądało tak pięknie. Na środek wyszła kobieta, która ich powitała i zaczęła czytać listę. 
  - Anne Barry.
Z tłumu wyszła przestraszona dziewczynka. Niepewnie usiała na stołku. Po chwili na jej głowę została położona Tiara Przydziału. Po krótkiej chwili powietrze rozdarł krzyk. 
  - Hufflepuff!
Uczniowie Helgi wstali i zaczęli klaskać. Uradowana Anna podbiegła do stołu puchonów i zajęła miejsce przy chłopcu z trzeciego roku. Kobieta wymieniła kilkanaście nazwisk, z których jeszcze cztery osoby trafiły do Hufflepuffu, sześć poszło do Slytherinu, dwie zostały przydzielone do Gryffindoru i jedna dziewczynka trafiła do Ravenclaw'u.
  - Caroline Smith! - wyczytała nagle nauczycielka.
Dziewczynce serce zaczęło głośniej łomotać, gdy usłyszała swoje imię. Ogarnij się - skarciła się w duchu. Powoli wyszła na środek i usiadła na stołku. Poczuła, że na głowę ktoś wkłada jej o wiele za duży kapelusz. Po chwili usłyszała szept.
  - Co tu z tobą zrobić Smith? Mądra i ambitna, to pewne, masz coś z puchona. Hmm.. Tak, z twoją głową widzę jedną najlepszą opcję.
  - Ravenclaw!
Uczniowie domu orła zaczęli wiwatować i już po chwili Caroline znalazła się przy ich stole. Dalsza część ceremonii jej nie interesowała. Ciągle patrzyła się w piwne tęczówki koleżanki. Martwiła się o Alexandrę. Ona sama o mało nie trafiła do  Hufflepuff'u co będzie z nią?
  - Alexandra Swan.
Alexandra nagle usłyszała swoje nazwisko. Była bardzo zestresowana.  Weź się w garść - pomyślała. Po chwili z dumnie uniesioną głową wyszła z tłumu i usiadła na stołku. Nagle usłyszała szept.
  - Swan. Och, pamiętam jak przydzielałam Jannet... No, któż by się spodziewał , że teraz witam jej pociechę? Ale mniejsza o to... Wiem, o czym marzysz...
  - Slytherin!
Jej oczy otworzyły się szeroko, a nogi nieświadomie poniosły do stołu ślizgonów przy którym dalej słychać było gwizdy i wiwaty. Jej przyjaciółka trafiła do innego domu... a tak bardzo się polubiły! Było jej trochę przykro ale może będą się spotykać na przerwach? Kto wie? Szybko zerknęła w stronę stołu krukonów i natrafiła na niebieskie tęczówki w których malował się smutek. Alexa uśmiechnęła się pocieszająco i pokazała kciuk do góry. Caroline posłała jej wymuszony uśmiech i zabrała się za jedzenie sałatki jarzynowej.


Witajcie ponownie!
Jak przepowiedziałam tak się stało - Caroline i Alexandra powracają. Tym razem Caroline jest bardziej podobna do... mnie (w końcu na początku razem z Olą chciałyśmy do opowiadania wstawić siebie). Do tego dziewczyny zostały przydzielone do innych domów a ich charaktery na pewno zostaną lekko zmienione tak, by bardziej do nich pasować. Mam nadzieję, że wersja 2.0 spodoba wam się bardziej.
~Karolina

8 komentarzy:

  1. Nie, nie jest podobna do ciebie. Caroline jest taka jak ja! Siedzi na drzewie? NISKA blondynka o niebieskich oczach? I to jeszcze ciemna? RAVENCLAW? To muszę być ja. Trochę jest za miła jak na mnie, no ale... Fajnie piszesz. Oby tak dalej! Może tu jeszcze wpadnę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wersji 1.0 chyba nie miałam okazji czytać, ale powyższy prolog bardzo mi się podoba :). Od razu polubiłam Alex i Carolinę. Mimo że pochodzą z różnych środowisk, bez problemu znalazły nić porozumienia, która, mam nadzieję, przetrwa rozdzielenie.
    http://nocturne.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam!
    Ja także nie miałam okazji czytać pierwszej wersji. Póki co bardzo mi się podoba :) Bardzo dobrze piszesz, nie znalazłam błędów.
    No to będę czytać!
    Weny,
    Bianka
    zakrecone-zycie-huncwotow.blogspot.com
    I jeśli zwiadowców czytałaś to zwiadowcy-bron-bogow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie kojarzę waszej pierwszej wersji, ale chętnie poczytam tą. Prolog wydaje się być bardzo zachęcający, a charaktery dziewczyn bardzo przypadły mi do gustu. Sam fakt iż głównymi bohaterkami są Krukonka i Ślizgonka... bardzo podoba mi się taki układ. Wszędzie tylko Gryffindor, to już zaczyna być nudne... (okey, są bliźniaki, ale akurat kocham obydwu bliźniaków i jestem zadowolona ;3)

    Pozdrawiam i życzę wam obu naprawdę sporo weny ;)

    * Dodaję do obserwowanych.
    ** Zapraszam do mnie (OC ---> Krukonka)
    http://magiczny-swiat-rachel-trust.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Karolino ty zła dziewczynko mogłaś się bardziej postarać xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. żartuje to jest super i kocham Kare <3 <--- Kazała mi to napisać xd

      Usuń
  6. Bardzo fajnie wam wyszło. W ogóle pozderki ode mnie. Ola wie kim jestem ❤ Następnym razem obczaję kolejne rozdziały ;*
    Kot

    OdpowiedzUsuń