środa, 18 listopada 2015

Rozdział 1

  Ciepłe promienie słońca wpadły przez okna do małego udekorowanego różnymi odcieniami brązu i błękitu dormitorium. Caroline Smith - krukonka ucząca się obecnie na piątym roku - obudzona nagłym pojawieniem się światła mruknęła przeciągle.
  - Amanda, możesz zasłonić okno? - zapytała się głosem zniekształconym przez poranną chrypę.
  - Nie możesz wstać wreszcie i sama zasłonić? Zresztą patrz jaki piękny widok! - odparła wesoło dziewczyna.
  - Taki sam jak co roku - mruknęła Caroline przykrywając głowę kołdrą. 
  - Ktoś tu wstał nie w humorze, co?
  - Kto powiedział, że wstał? - ziewnęła dziewczyna i usiłowała znów przysnąć.
  - Dziewczyno, już za dziesięć minut śniadanie, czas się zbierać!
  - Śniadanie?! - wykrzyknęła blond włosa, wyskoczyła spod kołdry i popędziła w stronę łazienki. W biegu zdążyła złapać szatę oraz inne potrzebne jej ubrania. Po pięciu minutach była już gotowa. Jej szata, jak zwykle, wyprasowana i schludna leżała na niej jak ulał, a włosy związane w koński ogon podskakiwały przy każdym jej ruchu. Delikatnie odłożyła swoją piżamę na miejsce, chwyciła torbę z książkami i już jej nie było.
   Przemierzała korytarze Hogwartu biegiem, nie zwracając uwagi na szczegóły zazwyczaj przez nią oglądane. Tym razem nikt nie sprawdził, czy na niebie pojawiły się chmury przepowiadające deszcz lub czy ptaki śpiewają tę samą melodię co zwykle. Tym razem nikt tego nie sprawdził, ponieważ krukonka odpowiedzialna za to nie przejmowała się niczym poza punktualnym znalezieniem się w lochach. Jej kroki odbijały się echem od marmurowych ścian a na czoło zaczęły wypływać kropelki potu. Gdy cała zdyszana dobiegła na miejsce codziennych spotkań były już dwie minuty po czasie.
  - Dwie minuty - powiedziała lekceważąco Alexa spoglądając na zegarek.
  - Wiem wybacz, zaspałam - odparła niemrawo dziewczyna.
Nagle z pokoju wspólnego Slytherinu wyszła grupa uczniów domu węża składająca się z trzech osób - wysokiego jak na swój wiek ciemnoskórego chłopaka, dość niskiej chudej dziewczyny z krótkimi czarnymi włosami i zawsze wyróżniającego się w tłumie blondyna codziennie ubranego w najdroższe szaty jakie można znaleźć na ulicy pokątnej.   
  - Swan a ty znowu z tą szlamą? Chodź do nas tu znajdziesz lepsze towarzystwo niż ona - rzekł młodszy od nich o dwa lata ślizgon, Malfoy.
  - Zamknij się - warknęła - to, że nie ma czystej krwi nie znaczy, że nie zasługuje na moje towarzystwo smarkaczu. Wiesz, że ona jest lepszym towarzystwem niż cała ta wasza zgraja razem wzięta?
  Chłopak skrzywił się początkowo, lecz już po chwili na jego twarzy wykwitł szyderczy uśmiech. 
  - Rób co chcesz Swan, ale zobaczysz jeszcze kiedyś zmienisz zdanie - odpowiedział z wyższością Draco i ruszył w stronę Wielkiej Sali. 
  - Według mnie zareagowałaś zbyt agresywnie - stwierdziła cicho Caroline, gdy Malfoy skręcił w boczny korytarz. 
  - Słyszałaś jak cię nazwał? Nie mogłam inaczej. Zresztą chodźmy już. Zaraz śniadanie. - powiedziała spokojnie dziewczyna i ciągnąc przyjaciółkę za rękę poszła w kierunku sali, w której odbywał się posiłek. 
   Wielka sala wyglądała tak jak zwykle. Przy wszystkich czterech stołach siedzieli uczniowie rozsiewając wokół siebie gwar rozmów a nauczyciele szepcząc coś między sobą co chwile wymieniali uśmiechy. Zaczarowany sufit przybrał barwę dojrzałej pomarańczy zwiastując wschód słońca. Dookoła roznosił się cudowny zapach cynamonu, czekolady i świeżego chleba. 
   - Po śniadaniu w tym samym miejscu co zawsze - szepnęła przelotnie Alexa i pomknęła do swojego stołu. Caroline odprowadziła ją wzrokiem i jak zwykle zajęła miejsce obok Amandy. Po chwili wahania nałożyła sobie na talerz sałatkę jarzynową. Ten posiłek wspominała bardzo przyjemnie, ponieważ jadła go pierwszego dnia szkoły. Uśmiechnęła się na to wspomnienie. Tak, to był chyba najcudowniejszy dzień jej życia.
    Po skończonym posiłku obydwie dziewczyny spotkały się pod wielką salą.
  - Co teraz masz? - zapytała po dłuższym namyśle Alexa.
  - Obronę przed czarną magią z Gryfonami. A ty? - odpowiedziała Caroline.
Piwnooka mimowolnie skrzywiła się na słowo "Gryfoni". 
  - Ja mam Transmutacje. Mogę z tobą pójść pod salę do OPCM, chcesz?
  - Jasne, chodźmy - powiedziała Caroline z uśmiechem.
Dziewczyny ruszyły powoli i skierowały swoje kroki w stronę sali. Po zaledwie kilku minutach rozmowa tak je wciągnęła, że nie zauważyły dwójki gryfonów biegnących w ich stronę. Trach! Caroline i rudowłosy chłopak wpadli na siebie i z hukiem upadli na ziemię. Wszystkie pary oczu należące do uczniów obecnych na korytarzu zwróciły się w ich stronę.
  - Caroline! Nic ci nie jest? - spytała przerażona Alexa. Jej przyjaciółka z całej siły uderzyła głową w kamienne płytki, może ma wstrząs mózgu!
  - George? Wszystko okej? - zapytał brata jeden z rudowłosych chłopców, a gdy jego kompan otworzył oczy i powoli usiadł, zaczął się śmiać. Zdziwiona ignorancją chłopaka Alexa spojrzała na niego wrogo, lecz nie skomentowała jego zachowania. Pomogła jedynie wstać przyjaciółce.
  - Może zaprowadzić cię do Skrzydła Szpitalnego? - zapytała.
  - Nie, nie. Wszystko jest dobrze - mruknęła rozmasowując głowę. Po chwili zwróciła się w stronę chłopaka - Nic ci nie jest? 
  - Wszystko..
  - W porządku - przerwał mu brat z uśmiechem. - Chcecie może kupić krwotoczki czerwone lub wymiotki pomarańczowe? Najlepszy sposób by zerwać się z lekcji.
  - Nie dzięki - odparła Alexa patrząc nieufnie na bliźniaków - to może ja już pójdę...
  - Nie zostań jeszcze chwilkę, miałaś mnie odprowadzić - nalegała Caroline. Piwnooka westchnęła i kiwnęła głową na znak zgody.
  - Okej odprowadzę cię i idę na lekcje. 
Dziewczyny ruszyły powoli w stronę sali i wznowiły rozmowę. Już po kilku minutach obydwie dotarły pod salę do OPCM. 
  - To ja już muszę iść, do zobaczenia na przerwie - rzuciła Alexa, po czym przytuliła przyjaciółkę na pożegnanie i szybko pobiegła w stronę sali, w której odbywały się lekcje Transmutacji. Gdy Alexandra zniknęła jej z pola widzenia, energicznym krokiem weszła do klasy.
   Dość duża sala lekcyjna oświetlona była przez promienie słońca wpadające przez trzy podłużne okna. Żółta farba odchodziła w jednym miejscu, jednak dalej zachowała swój dawny urok. Na środku stały trzy rzędy ławek, a po bokach cztery regały pełne książek. Pomiędzy biurkiem nauczyciela a miejscami uczniów znajdowała się pusta przestrzeń służąca do ćwiczenia zaklęć. Gdy wszyscy uczniowie zaczęli zajmować miejsca, Caroline usiadła w drugiej ławce prawego rzędu. Razem z nią siedziała Penelope - krukonka o ciemnej cerze, czarnych jak smoła włosach i pięknych zielonych oczach. Gdy lekcja się rozpoczęła, profesor Lupin kazał im otworzyć podręczniki na stronie pięćdziesiątej dziewiątej i dokładnie słuchać jego wykładu. Minuty mijały spokojnie, Caroline dokładnie notowała wszystko, a zapisane pergaminy kładła do torby. Nagle poczuła pociągnięcie za szatę. Zignorowała to, jednak po chwili pociągnięcie powtórzyło się i dołączył do niego szept:
  - Pst. Pst! Krukonka! 
  - Czego chcesz? - mruknęła zdenerwowana Caroline.
  - Często cię widuje moja droga, ale jak się nazywasz? - zapytał George. 
  - Caroline Smith - odparła półgębkiem dziewczyna.
  - A kim jest ta ślizgońska piękność? - zapytał jego rudowłosy bliźniak.
  - To moja przyjaciółka Alexa, a teraz proszę przymknijcie się, bo chcę dalej robić notatki - odpowiedziała i zagłębiła się w lekturze. 
Nagle na jej ławce wylądowała zgnieciona w kulkę kartka. Dziewczyna niepewnie chwyciła ją w ręce i rozwinęła papier. Jej źrenice rozszerzyły się do granic możliwości a policzki spłonęły rumieńcem gdy pergamin wybuchł z głuchym trzaskiem rozsypując po ławce kolorowe konfetti, układające się w słowa "Fred i George, do usług". Profesor Lupin posłał jej karcące spojrzenie i po chwili wrócił do omawiania tematu. Przez resztę lekcji Caroline siedziała z nosem w książce i modliła się, by nikt nie zobaczył jej czerwonych jak buraki policzków.
   Również po zajęciach rudzielce nie dali jej spokoju. Zanim zdążyła pokonać odległość połowy korytarza, zastąpili jej drogę.
  - Gdzie idziesz? - zapytał jeden.
  - Do Alexy - mruknęła lakonicznie krukonka i ruszyła korytarzem przyciskając książki do piersi niczym koło ratunkowe.
  - To my pójdziemy z tobą - stwierdził drugi i obydwaj poszli za nią.
Dziewczyna skrzywiła się nieznacznie i ruszyła przed siebie żwawym krokiem. Gdy doszła do wyznaczonego miejsca, Alexa już tam czekała. Zdziwiona dziewczyna rozszerzyła oczy i stała wmurowana przez dobre kilka sekund. Gdy już pierwszy szok przeminął zapytała się:
  - A wy co tu robicie? Caroline po co przywlokłaś tu tych gryfiaków? 
  - Przyczepili się - powiedziała przepraszającym tonem. - To przez tę akcje rano.
  - Nie marudźcie wiemy, że marzyłyście o tym, by nas poznać - stwierdził Fred.
  - Może uda nam się namówić naczelne kujonki Hogwartu  do kupienia naszych sprzętów - powiedział z nadzieją George.
  - Caroline! Dlaczego?
  - Przepraszam naprawdę nie wiedziałam, że oni są aż tak...
  - Przystojni? - stwierdził Fred.
  - Zabawni?  - dodał George.
  - Czarujący? - zapytali zgodnym chórem bliźniacy.
  - Powiedziałabym bardziej denerwujący... - odparła Caroline.
   Gdy słońce zaczęło zachodzić za horyzont a niebo przybrało barwę atramentu, dwie przyjaciółki siedzące na wieży astronomicznej rozpoczęły swój codzienny monolog. Jedna z nich - nieco wyższa, z jaśniejszymi włosami - siedziała na kamyku przetransmutowanym w wygodny zielony fotel, zaś druga - niższa, z włosami związanymi w koński ogon - siedziała na balustradzie z nogami zwieszonymi w dół. 
  - Według mnie niepotrzebnie się narażasz - mruknęła Alexa. - Przecież przy każdym mocniejszym podmuchu wiatru możesz spaść. 
  - Bzdura - stwierdziła i by bardziej zirytować przyjaciółkę, zaczęła machać nogami w przód i tył. - Co o nich myślisz. No wiesz, o tych rudych?
  - Szczerze mówiąc nie zyskali mojego zaufania... są mi dość obojętni. Serio uważaj, bo jak spadniesz to ja nie będę miała już przyjaciółki tylko ketchup. A ty? Co o nich sądzisz?
  - Wkurzające narcyzy. Ale trzeba przyznać, że w niektórych sytuacjach można się z nich pośmiać - powiedziała i uśmiechnęła się pod nosem na wspomnienie jednej ze scen z udziałem braci. 
   - Widzę, że komuś spodobały się te narcyzy - powiedziała roześmiana Alexa i wykonała dramatyczny gest ręką. - Och, którego wybrać! Oboje tacy sami! Nie wiem który jest lepszy! Co ja biedna teraz pocznę? 
  - Tak śmieszne, że aż nie - powiedziała rozbawiona dziewczyna. - Wredny ślizgon z ciebie.
  - Dzięki! - odparła piwnooka i posłała dziewczynie buziaka. - Od tego tu jestem moja droga!
Mocniejszy powiew mroźnego wiatru sprawił, że na ramionach dziewczyn pojawiła się gęsia skórka. Caroline zadrżała. 
  - Lepiej wracajmy do zamku, robi się zimno.
Jej przyjaciółka przytaknęła i zeszła z "fotela",  ponownie zmieniła go w kamyk i schowała do kieszeni. W tym samym czasie Caroline zeskoczyła ostrożnie z barierki lądując miękko na kamiennej podłodze. Dziewczyny otrzepały ubrania, pożegnały się i szybkim krokiem rozeszły się do swoich dormitoriów. 

Witajcie!

Po przeczytaniu wszystkich waszych komentarzy zrobiło mi się cieplutko na serduszku (: To naprawdę motywuje! Pewnie dlatego rozdział 1 powstał w tak zaskakująco szybkim czasie. Myślę, że razem z Olą świetnie się dobrałyśmy - ona pomaga mi z dialogami, ja poprawiam jej opisy i przeglądam pod koniec calusieńki tekst. Bardzo cieszymy się, że nasz prolog przypadł wam do gustu i mam nadzieję, że z tym rozdziałem będzie tak samo. Liczymy na wiele komentarzy oraz zachęcamy do zostania obserwatorami (na razie jest ich trójka, ale może być więcej!). 
~Karolina
Jest nam przyjemnie i miło, że tak optymistycznie przyjęliście nasze opowiadanie. Gdy ostatnio przeczytałam co my pisałyśmy zanim powstała druga wersja złapałam się za głowę i myślałam, że się załamię. Było tak źle, że zaczęłyśmy pisać od nowa. Myślę, że tym razem bardziej się postarałyśmy i lepiej nam to wyszło. Rozdział powinien pojawiać się raz na tydzień, może czasami częściej to zależy :) Chciałam powiedzieć jeszcze, że komentarze rzeczywyście bardzo nas motywują do dalszego pisania. Pozdrawiam i cieszę się, że z nami jesteście <3 
~Ola

11 komentarzy:

  1. Usunął mi się komentarz!
    Witam, cześć i czołem!
    Jest świetnie, bardzo mi się podoba. Dużo opisów, lekki styl :)
    Jedna rada: odpowiadajcie na komentarze :) To naprawdę poprawia relacje między czytelnikiem i autorem, koedy mogą razem się pośmiać, pożartować i porozmawiać.
    ,,Fred i George, do usług"? Czyżby wpływ Hobbita? Od razu skojarzyło mi się z ,,Kili i Fili, do usług"
    Kiedy czytałam jak Caroline siedzi na balustradzie to myślałam, że zemdleję. Ja sama mam straszny lęk wysokości :)
    Jest naprawdę dobrze :) narescie powestaje coś o bliźniakach, co nie jest romansidłem Fremione :)
    Czekam na nastrępny rozdział :)
    Dużo weny,
    Bianka
    Zapraszam do siebie
    zakrecone-zycie-huncwotow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za pozytywny komentarz ^^ postaramy się z Karolą odpowiadać na wszystkie wasze komentarze od razu :) Zaraz zajrzę do ciebie <3
      ~Ola

      Usuń
    2. Podejmę się wyzwania komentowania WSZYSTKICH komentarzy czytelników! Hobbit? Na początku nie zauważyłam podobieństwa ;p Co do sceny na końcu, Caroline "odziedziczyła" po mnie chęć robienia różnych ekstremalnych rzeczy. Obiecuję, że jeszcze nie raz będziesz miała ochotę zemdleć czytając o jej wyczynach ;p

      Usuń
    3. Zostałyście nominowane do LBA!
      zakrecone-zycie-huncwotow.blogspot.com

      Usuń
    4. Nominowane?! Nie no, tego się nie spodziewałam :p BARDZO dziękuję w imieniu moim i Oli. Jesteśmy bardzo szczęśliwe :)

      Usuń
    5. Moja pierwsza reakcja była taka, że po prostu nie wiedziałam co odpisać Karolinie 😃 siedzę sobie spokojnie na kanapie i nagle przychodzi sms od Kary:
      Ola! Zostałyśmy nominowane do LBA!
      Ja na początku myślałam że ona znowu kłamczy, ale jak spostrzegłam komentarze to po prostu nie mogłam w to uwierzyć! 😃 Bardzo dziękujemy za nominację 😊

      Usuń
    6. Hhhm, kiedy nowy rozdział?

      Usuń
  2. Bardzo fajne opowiadanie. ❤
    Ciekawie się zapowiada
    Pozdrawiam
    Patrycja ^^

    Zapraszam do siebie
    lily-evans-wspomnienia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miły komentarz. W wolnej chwili na pewno wpadnę na Twojego bloga :)

      Usuń
  3. Macie naprawdę przyjemy styl pisania ;) Świetnie się dobrałyście- jak widać. W końcu bliźniacy są bardziej... bliźniakowaci . Zazwyczaj czytuję takie historie, gdzie z charakterów Freda i George'a zostaje miazga. (Nie krytykuje, u mnie też rudzielce mają "zwichnięte" charaktery, dlatego mam nadzieję że przez waszą historię, uda mi się ich odzyskać).
    Jak już wspomniałam w poprzednim komentarzu charaktery dziewczyn strasznie mi się spodobały, ale sądzę że szybciej dogadałabym się z Alexą ;D

    Pozdrawiam i życzę dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Baardzo dziękuję :) Właśnie takie komentarze motywują do pisania!

      Usuń