środa, 6 stycznia 2016

Rozdział 2

    Delikatne skrzypnięcie łóżka sprawiło, że Alexa otworzyła oczy i rozejrzała się po pokoju. Nie, wszystko wyglądało tak samo. Kolejne skrzypnięcie. Teraz głowa Alexy przekręciła się i natrafiła na parę zielonych oczu.
  - Nie chciałam cię obudzić - mruknęła Jessica i wróciła do malowania paznokci na krwisto czerwony kolor.
Blondynka pokręciła głową i położyła się z powrotem na łóżko. Patrzyła się tępo w sufit próbując zasnąć, lecz gdy po długich próbach nie udało się, jej myśli zaczęły krążyć dookoła bliźniaków. Czego oni od niej i od Caroline chcą? Dlaczego tak często teraz za nami łażą? Czy nie można mieć już choć chwili dla siebie? Tak dużo chciała powiedzieć przyjaciółce ale te natręty nie dawały im spokoju. 
   Caroline, ubrana w za duży sweter w barwach jej domu, jeansy i trampki, na chwiejnych nogach podeszła do wejścia. Jej ręce mocno ściskały proroka codziennego jakby w obawie, że dostanie nóg i ucieknie. Po chwili zapukała. Drzwi otworzyła jej wysoka ślizgonka z oczami pełnymi wyższości i jadu.
  - To pokój wspólny Slytherinu. Nie jesteś tu mile widziana szlamo - warknęła.
  - Kto to? - zapytał jakiś głos za nią.
  - Ta szlama nie zna granic Alexa! Nie dość, że codziennie przychodzi i włóczy się przed wejściem do naszego pokoju wspólnego to jeszcze teraz stoi przed naszymi drzwiami i zatruwa NASZE czyste powietrze swoim ohydnym oddechem!
  - Nie przesadzasz? To moja przyjaciółka, Jessica wpuść ją. 
  - Chyba żartujesz! Jak chcesz porozmawiać z tą brudnokrwistą dziewuchą to nie tu! - rzekła dziewczyna z obrzydzeniem i zamknęła Caroline drzwi przed nosem. 
Minęło kilka minut podczas których u w głowie Caroline toczyła się wojna - odejść czy nie odejść? Zdezorientowana krukonka już chciała wrócić do siebie, gdy nagle drzwi uchyliły się lekko a w szczelinie zobaczyła małą twarz dziewczynki z pierwszego roku. 
  - Te dwie się kłócą, więc radzę ci skorzystać z mojej łaski i szybko przemknąć się do pokoju Alexy - szepnęła.
Caroline posłała jej wdzięczny uśmiech i szybko wślizgnęła się do środka. Gdy delikatnie zamknęła drzwi usłyszała krzyki swojej przyjaciółki i Jessiki.
  - Jak możesz bratać się z wrogiem? Ty obrzydliwa zdrajczyni krwi! Jak ci nie wstyd?! 
  - Ja przynajmniej szanuje innych, a nie tak jak ty tylko tych którzy są tacy sami jak ja! 
  - Ja próbuje utrzymać po prostu czystą krew mojego rodu! I nie splamię swojej rodziny ani kroplą tej plugawej szlamowatej! 
   - Nie będę już zniżać się do twojego poziomu! Nie ma po co ciągnąć tej bezsensownej kłótni! Żegnam! - wykrzyczała Alexa po czym odwróciła się na pięcie i cała nabuzowana odeszła od swojej "koleżanki". Nagle zauważyła opartą o ścianę Caroline. Uśmiechnęła się do niej krzywo.
  - Przepraszam za nią... jest strasznie przewrażliwiona na punkcie osób...
   - Nie ma sprawy. Przyzwyczaiłam się już - rzekła uśmiechając się delikatnie.
   - To co? Idziemy? Jestem już bardzo głodna! 
   - Jeszcze nie, najpierw muszę ci coś pokazać - powiedziała machając gazetą przed nosem przyjaciółki.
   - Zapraszam  do mojego raju - mruknęła pod nosem i popchnęła Caroline w kierunku schodów. 
   Po dość krótkim czasie obydwie siedziały wygodnie na łóżku Alexy. Rajem okazał się dość duży, wygodny pokój. Jego ściany pokryte były zieloną farbą na której ktoś starannie namalował srebrne pnącza, a podłoga zrobiona była z gładkiego w dotyku drewna. Nie było okien, ale sprawę oświetlenia załatwiał wielki żyrandol powieszony pod sufitem. Jego światło dodatkowo rozchodziło się po pomieszczeniu z powodu kawałków szkła uformowanych w kształt kryształków i poprzyczepianych dookoła niego. Łóżek było pięć, każde z nich miało wygodny materac  a ich nogi przypominające kształtem węża wyglądały na ręcznie strugane. Całość dopełniały szafki - po jednej dla każdej lokatorki - zrobione z pięknego ciemnego drewna.
   - Nieźle - mruknęła niebieskooka - jednak mi brakuje okien.
   - Trudno jest zrobić okna w lochach - mruknęła w odpowiedzi Alexa. - Co chciałaś mi pokazać?
   - To.
Caroline rozwinęła gazetę i pokazała ją przyjaciółce. Na pierwszej stronie widniało zdjęcie wychudzonego mężczyzny. Był blady jak ściana a jego długie brązowe włosy i zarost zapewne dawno nie widziały fryzjera. W ręku trzymał tabliczkę na której wypisany był niezrozumiały dla nich ciąg cyfr i liczb.
   - Syriusz Black - szepnęła krukonka.
   - Syriusz Black? TEN Syriusz Black? Jeden z największych popleczników Sama-Wiesz-Kogo uciekł z Azkabanu? Przecież to niemożliwe! Przecież tam są dementorzy, wielkie kraty i... i... i stamtąd nie da się wyjść! 
   - Widocznie jednak się da. To straszne! Przecież gdyby on dostał się jakimś cudem do Hogwartu to byłby koszmar! 
   - Wiem... może trzeba coś zrobić? W sumie my jako uczennice nic nie zrobimy, ale jak chociaż zapytamy Dumbledora co zrobić, dyrektor coś nam zleci? 
    - Nie sądzę, by chciał od nas pomocy. Każdy ma dostęp do tej gazety, jak już, to Dumbledore poprosi McGonagall lub Snape'a. Na razie proponuję iść na śniadanie - powiedziała Caroline i wstała z łóżka przyjaciółki. 




   - To jak Freddy, masz wiesz-co? - zapytał George brata gdy ten usiadł przy stole Gryffindoru.
  - Jasne! Kiedy zaczynamy Georgie?
  - Niedługo bracie. 
  Usta Freda wygięły się w pełnym dumy uśmiechu a ramię objęło drugiego rudzielca.
  - To będzie akcja tygodnia... nie, miesiąca lub nawet ostatniego tysiąclecia!
  - Bracie... tego nikt nie przebije nigdy - odparł uśmiechając się pod nosem George. 
   - Myślisz, że Jess spodoba się ten odcień zieleni?
  - Myślę, że ją zachwyci.
 Bliźniacy wybuchnęli śmiechem, po czym z iście szatańskimi uśmiechami wyszli z wielkiej sali.

    Plan - zapięty na ostatni guzik - prezentował się świetnie, przynajmniej w ich głowach. Bliźniacy oparci o ścianę niedaleko pokoju wspólnego Slytherinu wyciągali właśnie swój najnowszy wynalazek.
Mały ledwo widoczny robot stojący na cienkich pajęczych nóżkach przypominał do złudzenia zwyczajnego krzyżaka. 
  - Wypróbuj kamerkę! - powiedział Fred z dziecięcym uśmiechem.
George szybko wyjął z torby mały pad kontrolujący urządzenie. Po naciśnięciu jednego z guzików nogi robota napięły się a na ekranie przymocowanym do pilota pojawił się - niezbyt wyraźny, ale zawsze jakiś - obraz. 
   - Działa idealnie - rzekł zachwycony rudzielec. Chłopcy przez chwile wpatrywali się w swoje dzieło po czym postawili urządzenie na ziemi. 
  - Teraz ja się pobawię - powiedział Fred wyrywając pada z rąk brata.
  Jego palce w niesłychanym tempie zaczęły poruszać się po pilocie. Metalowy pajęczak w mgnieniu oka ożył i podreptał w stronę pokoju wspólnego Slytherinu. Już po chwili zniknął za zakrętem tym samym zostawiając ich samych. Chłopcy skierowali swój wzrok w stronę ekranu. Gdy nie zauważyli nic szczególnego, pokierowali wynalazek w stronę dormitoriów dziewcząt. Uśmiechy na ich twarzach stały się, o ile to możliwe, jeszcze większe gdy zauważyli swój cel. Metalowe urządzenie szybko przemieściło się w stronę dziewczyny, prowadzącej zawzięty dialog z koleżanką. 
  - To najgorsza nauczycielka na świecie! - pisnęła Jessica. - Nie wierzę, że można się tak zapuścić!
  - Racja - zgodziła się druga. - Powinna już dawno pójść do kosmetyczki, fryzjera  i wielu, wielu innych!
  George przewrócił oczami i szybko przycisnął jeden z guzików. Mechaniczny pajęczak zaczął wspinać się po wezgłowiu łóżka.
 - I wiesz, później... a fu! To pająk! - wykrzyknęła nagle jedna ze ślizgonek.
Obydwie wstały z prędkością światła i zaczęły strząsać z siebie niewidzialne robactwo. Po zmarnowaniu kilkunastu sekund szybkim krokiem ruszyły w stronę sofy stojącej po drugiej strone pokoju. 
  - Szlag! - mruknął Fred.
  - Szybko, wyślij go na oparcie - szepnął George i odebrał bratu pada - albo nie... teraz moja kolej.
  Rudowłosy, tym razem ostrożniej, pokierował powoli mechanicznego pajęczaka w stronę dziewcząt. Jednak gdy  był już prawie u celu ślizgonki wstały i szybko wybiegły z dormitorium. George westchnął i zaczął mruczeć pod nosem najróżniejsze przekleństwa. Przyspieszył tępo pajęczaka gdy nagle zauważył swój cel. Uśmiechnął się do siebie i tak aby Jessica się nie zorientowała posłał urządzenie na ścianę. Gdy był już bardzo blisko dziewczyny, z małej dziurki zaczęła lecieć jaskrawa, zielona farba, która pokryła całe włosy Jess. Ślizgonka zaczęła wrzeszczeć wniebogłosy, a Weasley'owie przybili sobie piątkę. Szybko przemieścili urządenie w swoją stronę, schowali do plecaka i puścili się biegiem w stronę pokoju wspólnego gryfonów. Niestety nie dane im było przemieścić się za daleko, gdyż na ich drodze stanęła profesor McGonagall. 
   - Weasley! Weasley! Co wy robicie? Słyszałam krzyki. Chyba jestem zmuszona oskarżyć was o ucieczkę co również wskazuje na waszą winę i takim sposobem dostajecie szlaban, a Gryffindor traci...
  - Fred! George! Ile można czekać? Przecież już pół godziny temu was poprosiłam o ten podręcznik! Och... przepraszam pani profesor... - nagle przy nauczycielce pojawiła się Caroline wraz z Alexą. 
  - Naprawdę przepraszam pani profesor, prosiłam chłopaków o przyniesienie mi podręcznika od eliksirów ale oni najwyraźniej się nie śpieszyli - powiedziała Caroline patrząc znacząco na bliźniaków.
  - Tak, to prawda - powiedział George.
  - Po drodze spotkaliśmy Wooda, a ten zaczął nam nawijać o nowej taktyce na następny mecz- dodał Fred.
  - A oto wasz podręcznik - George zaczął szperać w torbie i wyciągnął swoją, nieco zniszczoną i pogiętą, książkę od eliksirów.
  - Nie wygląda mi to na własność panny Smith lub panny Swan.
  - Nie potrafiliśmy wejść do dormitorium Ravenclaw'u - wymyślił na szybko Fred.
  - Zbyt trudna zagadka - powiedział George i zrobił niezadowoloną minę. 
  - Widzi pani? Jak tu się z takimi dogadać - Alexa pokręciła głową z politowaniem - przecież wam mówiłam, że czekamy przy wejściu do biblioteki. Musiałyśmy was szukać po całym zamku!
   - Wybaczcie... - powiedział z przepraszającym uśmiechem George, po czym objął dziewczyny. Alexa skrzywiła się nieznacznie i wyplątała się z uścisku chłopaka. McGonagall westchnęła i bez słowa odeszła. Gdy już zniknęła im z oczu, Ślizgonka zapytała:
   - Co tym razem wam przyszło do głowy?!
   - Zobaczysz... - odparł tajemniczo Fred, po czym wraz z bratem zostawili dziewczyny z osłupieniem wymalowanym na twarzy. 





Witajcie czarodzieje!
Wybaczcie nam, tak mi się nie chciało pisać... poza tym uwielbiam doprowadzać Olę do szału :p Szczerze mówiąc nie wiem co wymyślił Fred - to tajemniczy pomysł mojej kochanej współautorki. Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Karolina

6 komentarzy:

  1. Hej!
    Przepraszam, ale nie mam siły na pisanie komentarza... Rozdział preczytałam, podobał mi się, ale powinnyście trochę bardziej popracować nad stylem. Czasami jest trochę niespójnie. Ale to przyjdzie z czasem :) Przepraszam, że dzisiaj tak króciutko, ale lenistwo mnie ogarnęło. Postaram się przyjść z pożądnym komentarzem kiedy indziej, a jak nie zdąże to pozostawię coś po sobie pod następnym rozdziałem :)
    Pozdrowionka,
    Bianka.
    Zaprasam do siebie zakrecone-zycie-huncwotow.blogspot.com
    Ps. Wydaje mi się, że w Hogwarcie żadne maszyny nie mogły działać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *porządnym ;)

      Usuń
    2. Ojejku! Rzeczywiście! Coś mi się pomyliło xd

      Usuń
    3. Spoko, każdemu może się zdarzyć :)

      Usuń
  2. Super rozdział. Czekam na next, ale czemu dziewczyny im pomogły skoro wcześniej za nimi nie przepadały. Nie wiem, może jestem jakaś niedorozwinięta, ale tego nie ogarniam.
    Kot
    PS: Co z waszym "odpowiadam-na-wszystkie-komy-challange?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nominuję was do LBA! Link:
      http://ostatniamysl.blogspot.com/2016/03/liebster-blog-award_19.html?m=1
      Pozdrawiam
      Kot

      Usuń